23.5.08

„Zdarzenia tu opisane przetrwały w umysłach miejscowego ludu przez równe 650 lat. Są one zupełnie prawdziwe, choć przybrały w ciągu dziejów formę legendy. Znaczy to tyle, że prawda została zakryta przez niezwykle wyszukaną szatę słów. Dokonali tego wiejscy bajarze i ludowy przekaz niesiony przez pokolenia. W legendzie nie chodzi o czyste fakty, lecz raczej o wniknięcie w głębię ludzkiego ducha, o pobudzenie do działania i sławienie bohaterów przeszłości. Warte, więc jest przywołanie podania o wsi słynnych kowali, zwłaszcza, że okolice te nie były wolne od ciekawych wydarzeń.” [Janusz Siemek. Opowiadanie: „Wielki Gość”. Czasopismo- Informator ryglicki „W Paśmie Brzanki”. Nr 2 (65)].
Dokładna data tych wydarzeń nie jest znana. Wiadome tylko, że był to wiek XIV, gdy na tronie krakowskim panował jeden z najwybitniejszych władców Polski, Kazimierz Wielki. Król ten często odwiedzał te strony. Być może z takich powodów: „Wielki gość chętnie tu przyjeżdżał, jeśli tylko miał ku temu okazję. Czynił tak, gdy na przykład załatwiał interesy na Węgrzech. Wybierał szlak bocheńsko- czchowski a z niego było już tylko o krok do tych malowniczych miejsc. Czasem wracał tędy także z Rusi, gdy trzeba było nieraz odpychać wschodnie zagrożenie Litwy lub Tatarów. Bywał tu również objeżdżając Małopolskę, by doglądnąć swoich licznych na Pogórzu budowniczych dzieł. Przejeżdżał między innymi tędy do Dukli, Krosna, Sanoka, Biecza. Innym razem po prostu robił sobie odetchnienie w tych terenach. Wolał, bowiem bardziej od miecza, wędkę czy myśliwską kuszę. Miał na głowie wiele trudnych spraw i odpoczynek był tu całkiem wskazany. Pięć lat temu nawet ciężko zachorował, w Lublinie, w czasie jednej z wypraw na Ruś. Nadworni medycy obawiając się o jego zdrowie i życie zalecali w miarę częste przebywanie na łonie przyrody a w tym miejscu było jak u Pana Boga za piecem. Niektórzy żartobliwie mówili, że władca miał tu innego rodzaju rozluźnienie. Chodziło mianowicie o adoratorki.” [Tamże].
Król Kazimierz kochał wieś i stan chłopski. Zakładał nowe wsie, popierał osadnictwo, nakazywał karczowanie lasów pod nowe pola uprawne. Obniżał opłaty i dziesięciny, a w czasie głodu i moru dostarczał żywność. Chłopów brał w opiekę, czynił niezależnych wobec możnych. M. Rej określił później, że Kazimierz był „królem chłopów”. Szczególnie bliska była mu Małopolska. W tej wówczas stołecznej dzielnicy Polski miał największe poparcie możnowładztwa, mieszczan i chłopów. Tu wprowadził najwięcej nowoczesnych reform w zakresie prawa i porządku. W Małopolsce był też największy dobrobyt.
Po okolicznych wsiach krążą legendy a także zapisy kronikarskie, że król odwiedzał te okolice. Przykładem jest miejscowość Lubcza, która dłużej niż inne wsie, była na prawie królewskim, czyli była bezpośrednią własnością króla. Według lubeckiej kroniki, Kazimierz Wielki przyjeżdżał tu np. by łowić ryby w pobliskich stawach, których obecnie już nie ma. Wieś Kowalowa też posiada swoje przekazy, które z pewnością nie są tak zupełnie wyssane z palca.
Legenda głosi mianowicie, że król Kazimierz, gdy przejeżdżał przez Kowalową, jeden z koni zaprzęgu królewskiego stracił podkowę. We wsi na szczęście znajdowało się wielu słynnych kowali (stąd nazwa miejscowości). Jeden z nich pomógł królowi i podkuł konia. Kazimierz w tym czasie wstąpił do karczmy znajdującej się obok kuźni kowala, by chwilę odpocząć. W karczmie grała ludowa kapela umilająca chwile wieśniakom. Król ponoć nawet zatańczył z żoną kowala.
Do tej prastarej kapeli grającej Kazimierzowi Wielkiemu we wsi Kowalowa nawiązuje założony w 1986 roku przez Andrzeja Nalepkę zespół ludowy „W Kuźni u Kowala”. Wykonuje stare, tradycyjne pieśni, tańce znane w okolicy. Składa się on z kapeli i zespołu śpiewaczego. Przez 20 lat grało i śpiewało wielu ludzi. Zawsze był w nim charyzmatyczny założyciel.

js

Brak komentarzy: